Menu Zamknij

„Postanowienia noworoczne” vs „Roczny plan”

W połowie grudnia zauważyłam, że kilku moich znajomych na Facebooku podzieliło się bardzo zabawnym (i niestety trafnym) obrazkiem:
Postanowienia noworoczne mogą być postrzegane jako „kobiece sprawy”, ponieważ to kobiety mają większą skłonność do perfekcjonizmu, krytycznego spoglądania na siebie, swój wygląd, swoje działanie. (Uogólniam, tak, oczywiście, ale jak inaczej wytłumaczyć znaczenie tego mema? :D)
Nie uważam, że należy robić postanowienia noworoczne.
Myślę, że warto raczej spisywać roczne plany – samemu lub ze swoją drugą połówką, albo nawet całą rodziną.
Jaka jest różnica?
  • Rocznego planu nie trzeba robić w grudniu ani w styczniu. Nigdy nie jest za wcześnie ani za późno na roczny plan.
  • Plan zakłada rezultaty, zawiera listę konkretnych działań. Postanowienia – niekoniecznie.
  • Plan powinien być spisany na papierze bądź zapisany w pliku na komputerze. Postanowienia często są jedynie pomyślane lub wypowiedziane, a potem szybko zapominane.
  • Plan brzmi poważnie. Z postanowień noworocznych wiele osób się śmieje lub nimi gardzi. Mało kto traktuje je poważnie.

Można mówić postanowienia, plan, projekt, mapa, wizualizacja. Można używać dowolnych słów, ale jeśli czujemy w swoim życiu potrzebę zmiany, warto potraktować to poważnie – znaleźć chwilę na refleksję i spisanie tego, co chcemy osiągnąć w kolejnym roku. Dlatego będę tych wyrażeń używała naprzemiennie, ale ciągle będę miała na myśli PLAN, ok? 🙂 Swoją drogą, dla mnie grudzień jest doskonałym momentem na zastanowienie się nad swoim życiem, postanowienia robię od wielu lat i z roku na rok ich realizacja idzie mi coraz sprawniej.

Można też robić plany kilkuletnie i uważam, że jest to wspaniała sprawa. Sama przymierzam się do czegoś takiego – jak to wygląda w praktyce, można poczytać na blogu Miniomki w niezmiernie inspirującym poście o wizualizacji swoich celów. 🙂

Wróćmy jednak do tematu planu rocznego.

Jak ułożyć roczny plan, żeby był spójny i aby nie czuć się przeciążonym lub ograniczonym?
Lepiej zrobić 5 postanowień i je spełnić, niż zrobić 50 i o nich zapomnieć. Osobiście mam tendencję do ustawiania sobie poprzeczki zbyt wysoko (w 2014 miałam mniej lub bardziej złożonych 51 postanowień). W takim wypadku dobrze jest rozbić postanowienia na kategorie (dziedziny życia, które uważamy za ważne/kwalifikujące się do poprawy). Zastosowałam tę metodę w tym roku i zadziałała bardzo dobrze – spełniłam ok. 80% swoich postanowień. Natomiast w poprzednim roku zrealizowałam jedynie ok. 60%. Oczywiście są to wartości przybliżone, ponieważ nie da się dokładnie wszystkiego zmierzyć.

Co dalej?
Wracaj do swojego planu co miesiąc i skreślaj to, co udało ci się zrobić. Raz w miesiącu zapisuj sobie w wyznaczonym przez siebie miejscu, co dokładnie masz zamiar zrealizować przez kolejne 30 dni. I tak 12 razy 🙂

Jeśli wśród planów było „regularnie uczyć się na kolokwia”, a zdarzyło ci się zrezygnować ze studiów, nie katuj się myślą, że odniosłeś podwójną porażkę (nie dość, że już nie studiujesz, to jeszcze zawaliłeś swoje plany!). Skreśl ten punkt z listy na stałe, bądź zamień go na coś bardziej adekwatnego do swojej obecnej sytuacji, np. „regularnie uczyć się na KhanAcademy„.

Zasadne jest również zrezygnowanie z jakiejś części planu, jeśli dłużej nie widzimy w niej sensu. Na przykład, jeśli zaplanowałeś tresować chomika, a on tego nie lubi. Albo jeśli chciałeś codziennie przed snem wyliczać za co jesteś wdzięczny, ale nie odczuwasz takiej potrzeby, bo te myśli przychodzą do ciebie same i nie potrzebujesz ich sztucznie stymulować.

Zanim ułożysz kolejny plan…
Zrób podsumowanie starego. Najprostszym sposobem jest zaznaczenie na czerwono tego, czego nie udało się zrobić, na żółto – częściowo zrealizowanych planów, na zielono – tych spełnionych w 100%.

Gdzie powinien się znaleźć roczny plan?
W kalendarzu, w planerze, na kartce, na ścianie, w szczególnie przeznaczonym do tego folderze w Wordzie… lub w kilku miejscach. To zależy od Twoich indywidualnych preferencji i Twojej organizacji.

A motywacja…?
Warto zadać sobie pytanie, czy naprawdę chcesz coś robić, czy autentycznie fascynuje Cię droga, którą musisz przebyć (na przykład powolne odkrywanie nowego języka poprzez naukę słówek, słuchanie radia, zasięganie porad innych osób i grzebanie w słowniku, regularne uczestnictwo w kursie), czy bardziej pociąga Cię „idea Ciebie, który coś robi/który już coś umie”, ale nie jesteś gotowy włożyć wysiłku w realizację celu.

Jeśli Twój pomysł jest bardziej górnolotną ideą, ale nie sprawdzi się jako cel, odpuść sobie, albo opuść poprzeczkę. Przykład? Wiem, że nie mam ochoty uczyć się japońskiego „na poważnie”, chociaż miałam kilka podejść. W moich celach na dany rok mogę więc zawrzeć nauczenie się jednego alfabetu, naukę kaligrafowania znaków, poznanie japońskiej mitologii, nawiązanie kontaktu z kimś z Japonii, ale na pewno nie narzucę sobie celu w stylu „nauczę się czytać po japońsku” albo „nauczę się japońskiego na poziomie podstawowym” (cokolwiek by to miało znaczyć).

Jeśli cel, który sobie wyznaczysz, będzie Ci się wydawał atrakcyjny, stanie się motywacją samą w sobie. Żadna czekolada, chipsy, wyjście do kina, nowa gra na steamie czy nowa koszulka (motywacja zewnętrzna) nie będzie tak silna, jak autentyczne pragnienie dążenia do celu (motywacja wewnętrzna).

***

Osobiście uwielbiam moment podsumowania starego roku i planowania kolejnego. Ważnym momentem jest dla mnie także wybór kalendarza. W tym roku nie kupuję żadnego – będę korzystała z internetowego Kalendarza Google. Jeśli w ciągu roku coś się w tej kwestii zmieni i zatęsknię za papierem, zdecyduję się raczej na planer.