Menu Zamknij

Zaręczyny, ślub i dzieci. Czas na Ciebie!

Ślub po 6 miesiącach od zaręczyn? Wpadka jak nic.

Jak się już niektórzy domyślili, Oleh nie oświadczył mi się z powodu wpadki. Ominęły nas pytania o to, kiedy on w końcu mi się oświadczy, bo zrobił to dość szybko, byliśmy przeszczęśliwi. Po tym jak jeden kolega z pracy wypalił: „Wiśniewska, jesteś w ciąży?”, zapytałam kilka innych osób, czy też tak podejrzewały i przyznały się, że owszem. W konsekwencji byłam mu wdzięczna za jego niewyparzony jęzor. On jeden miał odwagę zapytać wprost.

Również i ślub nie odbył się szybko z powodu ciąży. A pobraliśmy się dokładnie pół roku po zaręczynach. To jednak była miłość. Bo dziecko jakoś ciągle się nie urodziło, czyli jednak Julka* nie była w ciąży. Niesamowite, co?

Fala natrętnych pytań „kiedy ślub???” jeszcze się na dobre nie zaczęła, kiedy została ucięta zawiadomieniami i zaproszeniami na datę 15 sierpnia 2015.

A teraz… Dzisiaj (15 czerwca) mija dokładnie 10 miesięcy od naszego ślubu, a już niezliczoną ilość razy padały pytania i sugestie dotyczące dzieci. Frustruje mnie to nie tylko dlatego, że jesteśmy małżeństwem dość krótko, ale jeszcze z jednego ważnego powodu. Ludzie nigdy nawet nie zapytają: „chcesz mieć dzieci?”, tylko rozmowę zaczynają od przytyków/żartów/ludowych mądrości. Często przy jakiejś okazji, żeby był pretekst.

Wesołych świąt! Kiedy dzieci?

Pytają, kiedy będą dzieci.
Widzą, jak chętnie opiekuję się dzieciakami jako ciocia/niania/animatorka i sugerują, że „czas na mnie”.
Żartują, żebyśmy się „brali do roboty”.
Mówią, żebym „już przestała z tym kotem” (często sobie żartuję, że to moje dziecko).
Żartują/podejrzewają, że może już jestem w ciąży.

Jestem tym trochę zmęczona, od kiedy wyszłam za mąż, temat ciągle wraca. To boli. Moja prywatna sprawa jest bezczelnie wywlekana na światło dzienne. Nikt mnie nie pyta „a jaką pozycję najbardziej lubisz?”, ale prawie każdy rości sobie prawo do pytania „kiedy dziecko?”. Czy te dwa pytania tak bardzo się różnią? Moim zdaniem nie. Jedno i drugie nie powinno w ogóle być zadawane, ciekawość wszak ma swoje granice. Z bliskimi oczywiście mogłabym porozmawiać na jeden czy drugi temat. Ale takich dyskusji chyba nie zaczyna się od pytania wprost, żartów, czy sugestii. Przynajmniej nie w moim świecie.

Może chcę, ale muszę poczekać, z jakichś osobistych powodów?
Może chcę, ale nie mogę?
A może nie chcę?

Ale nie, nikt nie pyta mnie o moje zdanie, a każdy dorzuca trzy grosze. Pyta kiedy, życzy dzieci, żartuje, nagabuje. A ja bym chętnie odpowiedziała, porozmawiała. Tylko na to nie ma pola. Jest jedynie głupie gadanie.

Planujecie powiększenie rodziny? Uch, brzmi głupio.

Rzadko kiedy słyszę:
„Widzę, że lubisz dzieci”
„Chcielibyście mieć dzieci?”
„Czy mogę spytać, jak dużą rodzinę planujecie?”

No bo jak to tak, powiedzieć, że lubię dzieci i nic nie sugerować.
No bo jak to tak, zapytać zwyczajnie. Trochę głupio, nie? To brzmi… brzmi jakby się pchało w cudze życie z butami. Ale uwierz mi, brzmi to o wiele lepiej, niż heheszkowanie i podpytywanie. Niż insynuowanie i nasłuchiwanie, czy może powiem coś sugerującego, że mam w brzuchu coś więcej, niż na pół strawiony obiad.

Kiedy ślub? Kiedy drugie dziecko?

Niedawno na uroczystości rodzinnej rozmawiałam z jednym z moich kuzynów. Jego z kolei wszyscy wypytują, kiedy bierze ślub. Jego dziewczyna i on są już tym zmęczeni i nie kryją się z tym. Czują nieprzyjemną presję. Powiedziałam mu, że co im do tego, ma czas, niech bierze kiedy będzie chciał, czy będzie mógł. Rozchmurzył się, podziękował.

A dzisiaj, podczas pogawędki z koleżanką wyszło, że ją wszyscy wypytują, „kiedy drugie dziecko”. Jej pierwsze dziecko nie ma jeszcze miesiąca… A te pytania padały już wtedy, kiedy była w ciąży, która była dla niej spełnieniem marzeń i cudem. Chodziła wcześniej na terapię i bardzo się bała o to, czy w ogóle jej się uda.

Myśl, co mówisz, proszę. Nie sprawiaj przykrości innym głupim gadaniem, tylko dlatego, że wszyscy tak robią. To nie jest śmieszne. To nie jest spoko. To nie jest w dobrym tonie.

Inspiracją do napisania tego tekstu był artykuł „Mam 30 lat i nie mam dzieci. Wiesz, dlaczego?”

*Fenomen mojego życia. Nikomu nigdy nie przedstawiłam się „Julka”. Mówi na mnie tak 99% moich znajomych. Wtf? Ja staram się nie zdrabniać cudzych imion, a już w ogóle nie bez pytania, bo zdaję sobie sprawę, że to może wkurzać. Zaczęłam się przyzwyczajać w wieku 12 lat, kiedy po raz pierwszy zaczęła sobie na to pozwalać koleżanka z klasy. W zależności od dnia, pory roku, pogody i innych czynników, jest mi to albo obojętne albo wkurza. Jestem Julia, od kiedy miałam 6 lat i wywalczyłam sobie przywilej nienazywania mnie Julisią. (XD) No ale sama jestem sobie winna. Powinnam walczyć za każdym razem, a ja po prostu mówię. „Nie no, okej.” Bo jest mi trochę głupio, obrażać się o drobiazg. Ale jak już walę w tym artykule z grubej rury, to pocisnę jeszcze julkowcom. What the hell did you think?**

** Tylko weźcie mnie teraz falami nie przepraszajcie. Take it easy.***
***I nie nazywajcie Julisią. Zarezerwowane dla mojej ś.p. Babci. 😉

PS. Nie cierpię Minionków. Jednak widziałam je w akcji w 2 filmach i uważam, że te komentarze w tonie „czas na Ciebie” są całkiem na ich poziomie. 😀