Menu Zamknij

Badanie połówkowe – 21 tydzień – USG 3D zdjęcia i film

Gdzie to USG?

No hej. Wszedłeś, bo jesteś ciekawski i się zastanawiasz
a) jak wygląda to słodkie bobo
b) czy znajdziesz tutaj te zdjęcia
c) czy moje dziecko jest zdrowe

Odpowiedź na pytanie pierwsze znajdziesz w Google. Większość prawidłowo rozwijających się dzieci wygląda w połowie ciąży podobnie. Jak małe, choć filigranowe noworodki.

Odpowiedź na pytanie drugie brzmi: nie znajdziesz ich tutaj. Może ty chciałbyś je zobaczyć na moim blogu, ale tak się składa, że nie mam możliwości poznać zdania mojego dziecka na ten temat. Jest po prostu jeszcze za małe. Na pewno udostępnię mu wszystkie zdjęcia i nagrania w przyszłości i będzie mogło z nimi zrobić to, na co będzie miało ochotę.

Bądź co bądź – to jego wizerunek został utrwalony, a nie mój.

Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś naprawdę ciekawego (i oryginalnego), to możesz przeczytać post Języki w naszej rodzinie. Znajdziesz w nim informacje na temat imienia, uzasadnienie jego wyboru oraz plany co do edukacji językowej mojej córki. Informacje na pewno mniej intymne, a moim zdaniem znacznie bardziej absorbujące i oryginalne, niż milionowy upload USG do sieci.

Odpowiedź na pytanie trzecie – spoko, dziecko zdrowe, żadnych nieprawidłowości. Miałam badanie w 21 tygodniu, teraz jestem w 24 i mamy się dobrze.

Życie płodowe – życie publiczne?

Oj, że niby się czepiam? A wiesz, jak działa internet? Nic w nim nie ginie. Na USG i USG 3D lekarz zobaczy wszystko to, czego potrzeba, żeby sprawdzić, czy dziecko jest zdrowe (w większości przypadków). Rodzice doszukują się natomiast pierwszych gestów, uśmiechów i świadomych ruchów maluszka. A jak ktoś chce się pośmiać – dostrzeże stalkera, reptilianina, mutanta, zombie i co tam jeszcze dusza zapragnie. Warto wiedzieć, że technologia USG 3D jest niedoskonała i chociaż pokazuje nienarodzone dzieci dokładniej, niż cokolwiek wcześniej, to często wyglądają one po prostu potwornie.

A nawet jeśli uda się złapać idealne ujęcie, czy nawet założyć wianek ze snapchata… Zachwyt sportretowanego dziecka w przyszłości pozostaje pod znakiem zapytania. Będzie oczarowane ogromem miłości i uwagi jaką otoczyli go rodzice (czy też mama) wraz z fanami, czy też złe i rozczarowane, że jego intymność została sprzedana za jakiś barter, poświęcona, żeby blog rodzica miał lepsze statystyki?

A co, jeśli dziecko zacznie mieć kłopoty?

Pokazywanie takich informacji publicznie od pierwszych dni dziecka ma jeszcze jedną zasadniczą wadę – co jeśli coś pójdzie nie tak? Jeśli dojdzie do poronienia, albo dziecko okaże się nieuleczalnie chore? Co jeśli będzie mieć genetyczną wadę, która sprawi mu cierpienie lub będzie mogła się nawet przyczynić się do śmierci dziecka przy porodzie?

Na szczęście dziecko w moim brzuchu rozwija się prawidłowo, ale przed nami jeszcze jakieś 16 tygodni, zanim przyjdzie na świat. Już nigdy nie będzie mieć tyle spokoju, co teraz. 😉 Poza tym, moja córka nie jest moją własnością. Jest moją córką. Ja ją po prostu szanuję. Dlatego podglądać ją może tylko rodzina i bliscy znajomi.

Chciałabym przytoczyć fragment wypowiedzi mamy, która poczyniła refleksję na ten temat, wskutek tragicznej diagnozy, jaką usłyszała pod koniec pierwszego trymestru ciąży:

Do 13 tygodnia ciąży było tak jak w kolorowych gazetach, najpierw radość, potem żarty i planowanie. W takich chwilach aż chce się przekazywać tę radość dalej, wszystkim wokół. Można usiąść i pisać bloga, dodawać zdjęcia USG i odpowiadać słodko na słodkie komentarze. To trochę jak zakochanie się, tylko że z jednym motylkiem w brzuszku, tym, który zostanie już na zawsze, który porwie matczyne serce i już nigdy nie odda. Zastanawiam się, co by było teraz, gdybym wtedy zaczęła pisać bloga. Jak miałby teraz wyglądać? Jak najsmutniejsze miejsce w całym internecie?

Jej syn, Tomek, ma wadę serca, musi przejść operację tuż po urodzeniu. Jego leczenie można wesprzeć pod tym linkiem.

Masz prawo

Rodzicu – masz prawo robić z wizerunkiem Twojego dziecka, co chcesz.
Jeszcze masz takie prawo, ponieważ technika wyprzedziła ustawodawstwo.
Ale technikę powoli doganiają nauki humanistyczne i na uniwersytetach mówi się już o tym, że obnażamy zbyt wiele ze swojego życia. Uwierz – nasze dzieci będą miały już inne podejście do dzielenia się informacją. Może będą jej wysyłać w eter jeszcze więcej, a może będą ostrożniejsze. Oby to drugie – bo ilość osób, które umieją skorzystać z informacji w celach nienaukowych, a na przykład komercyjnych – rośnie. Ty dajesz przykład.

Jestem daleka od tego, żeby radzić blogerom wycofanie się z blogosfery czy całkowite utajanie ciąży.
Nie sądzę również, że zdjęcie dziecka od czasu do czasu na prywatnym profilu Facebookowym może wyrządzić komukolwiek krzywdę. Jeśli ktoś chce się dzielić zdjęciami USG – to mi nic do tego.
Przedstawiam tu tylko własną opinię i to, co ja uważam za słuszne.

A ty rób co uważasz, ale po prostu… uważaj.