Menu Zamknij

7 rzeczy, które ludzie wiedzą o mojej ciąży, ale ja nic o nich nie wiem

Niektórzy się zastanawiają – jak rozmawiać z kobietą w ciąży? Kobieta w ciąży nie jest kosmitą, można z nią rozmawiać normalnie. Ale jeśli masz w głowie jakieś „interesujące” stereotypy, zacznij lepiej zdanie od „czy to prawda…”, „czy sądzisz, że…” zamiast wygłaszać opinie. Bo cokolwiek ci się wydaje na temat twojej koleżanki w ciąży, możesz się po prostu mylić. Każda kobieta jest inna, każda ciąża jest inna. Jedne kobiety sobie radzą lepiej z takimi samymi objawami, inne gorzej.

Dodam jeszcze, że oczywiście miło mi, kiedy ktoś pyta, jak się czuję. Ale jeśli zaczynam rozmowę na inny temat, a mój rozmówca nagle ma w oczach różowe jednorożce i pyta z braku laku, jak tam moje dzidzi (nie kończąc poprzedniego wątku), to zastanawiam się, czy moje hormony działają mocniej na niego niż na mnie. Jestem w ciąży, ale nie jestem ciążą, okej?

Przez dziewięć miesięcy uzbierało się trochę kwiatków. Większość z nich zasłyszałam kilka razy, dlatego zapadły mi w pamięć. Nie będzie jakoś specjalnie miło, bo mnie te sytuacje nie śmieszyły i czułam się mniej lub bardziej urażona słysząc takie pierdoły. (WIĘC MOŻE JEDNAK PUNKT TRZECI TO PRAWDA?! Sądzę, że nie. Reagowałam zawsze spokojnie. Ale jestem z tych, co wymyślają doskonałe riposty post factum, więc daję temu upust dzisiaj.)

1. „Te leki są bezpieczne w ciąży… o ile jest pani w ciąży”.
Na początku ciąży przyszłam do lekarza, nie miałam jeszcze zrobionego pierwszego USG i założonej karty ciąży, ale test apteczny wyszedł pozytywny i zatrzymała mi się miesiączka. Byłam chora – kaszląca i smarkająca, a lekarz na odchodne poczęstował mnie powyższym komentarzem. Dzięki, tego mi było trzeba.

2. „Smakuje ci ogórek z nutellą? Hehehe. A co innego dziwnego jesz?”
Nie, nie smakuje. Jem normalnie. To, że kobiety w ciąży mają ochotę na dziwne rzeczy może i jest prawdą, ale nie w wypadku ich wszystkich. Słyszałam to pytanie z tysiąc razy i za każdym miałam ochotę strzelić pytającego w głupią roześmianą mordę. Wzdychałam tylko i mówiłam, że jem normalnie, a niedowierzająca morda powoli zmieniała wyraz na trochę mądrzejszy.

3. „Masz wahania nastroju.”
Nie bardziej niż wcześniej. Powiedziałabym nawet, że się uspokoiłam i w ogóle nie odczułam wpływu hormonów na mój nastrój. To, że tak piszą w książkach, a nawet że wszystkie koleżanki tak miały, to nie znaczy, że każda ciężarna jest niestabilna psychicznie.

4. „Będzie pani tyła do samego porodu”
… powiedziała pani dietetyk na szkole rodzenia. Swoją drogą, już nie chodzę na szkołę rodzenia, bo po 2 spotkaniach stwierdziłam, że 95% przekazywanej tam wiedzy miałam wcześniej i zapewne jestem w stanie wszystkie informacje pozyskać z internetu oraz książek.

Pani dietetyk w szkole rodzenia plątała się w zeznaniach. Mówiła, że nie jest dobrze jeść za dużo owoców, ale oczywiście potwierdziła, że lepsze to, niż czekolada. Coś marudziła, że od owoców można przytyć i lepiej jeść warzywa. Ale też mówiła, że nic na siłę. Albo twierdziła, że warzywa i owoce z marketów to pryskane zło na sterydach, ale przyznała mi, że pani Grażynka w sklepie osiedlowym może mieć tego samego dostawcę (umówmy się, nie hoduje bananów i batatów na swojej działce w Wygwizdowie Górnym). No to pytam, czy myć warzywa i owoce sodą oczyszczoną, a dietetyk prawie się śmieje, mówiąc, że nie należy popadać w paranoję.

PS. Na razie przestałam tyć, jestem w 36 tygodniu i przybrałam 10-11kg (waga mi się odrobinę waha). Moja waga stoi w miejscu od prawie czterech tygodni. Nawet jeśli przybiorę, to już niewiele, a uśmiech pani dietetyk sugerował coś odwrotnego. Skrajną otyłość od pierniczonych nektarynek.

5. „A ma pani bliźniaki? Bo moja kuzynka…”
Miałam normalny brzuch, dwudziesty któryś tydzień ciąży, a koło windy na uczelni napadł na mnie egzaltowany student historii (w garniturze). Mówił, że żałuje, że nie jest księdzem, bo by mi pobłogosławił. Zaczął mamrotać słowa błogosławieństwa po łacinie. Nie dawał się uspokoić koleżankom. Zadawał głupie pytania, typu – jak to jest mieć taki brzuch, bo jego wujek jest gruby i mu niewygodnie; czy mam bliźniaki, bo jego kuzynka miała taki brzuch i miała bliźniaki… Nie chciał mi mówić na ty, bo stwierdził, że nie potrafi tak do kobiety w stanie błogosławionym. A mogłam iść schodami. Bo wbrew pozorom, mimo że wyglądam, jakby mi ktoś doczepił do brzucha dużą kulę do kręgli, po schodach chodzę bez problemu nawet w 9 miesiącu. Przeskakując po dwa schodki, w te lepsze dni oczywiście.

W każdym razie namolny student jeszcze na sam koniec zrobił mi siarę przed swoim rokiem i oznajmił wszystkim siedzącym pod salą (lazł za mną), w którym tygodniu ciąży jestem. Żałuję, że nie powiedziałam mu, że jesteśmy na kampusie, a nie w ZOO typu safari i że nawet żyrafa obraziłaby się o tyle głupich komentarzy.

6. „Jesteś w ciąży, więc możesz [wpie#dalać tyle słodkiego ile dusza zapragnie]”
Nie, nie mogę. Bo to wszystko trafia do dziecka. Z drugiej strony tak samo nie podobał mi się odruch znajomego, kiedy nie chciał mi podać soli. Z ciążą jest tak (prosta kalkulacja): je się najzdrowiej, jak na to pozwala budżet, czas i chęci. Jeśli przyciska głód, albo mdłości nie pozwalają myśleć, lepiej zjeść frytki, niż zemdleć. Jeśli ma się ochotę zjeść pizzę, to nie urodzi się od tego upośledzonego dziecka. Nawet jak się zje 10 pizz w ciągu całej ciąży. Ale jeśli ciężarna odmawia ci ciastka, to jej kurde nie wciskaj, że może, bo chuda, bo za dwoje, bo inne g#wno. Pozwól ciężarnej decydować, bo jeśli wciskasz coś jej, wciskasz to też jej dziecku.

7. „Na pewno masz straszne gazy.”
A coś czujesz? No właśnie. To zależy od tego co się je. Organizm jest bardziej czuły, ale naprawdę da się uniknąć zmieniania każdego pomieszczenia w komorę gazową. A nawet jeśli nie, to znowu – to kwestia, że tak powiem, osobnicza.

8. ULTIMATE BONUS: „Niedługo nie będziesz miała czasu/już nie będzie tak fajnie. Relaksuj się póki możesz. WYŚPIJ SIĘ.”
Moja odpowiedź: chyba ty. Czas na to, co jest ważne, znajdzie się zawsze. Kwestia priorytetów. Więc już nie mów mi, jak to strasznie będzie. Może i nie będę zawsze wyspana, ale nie da się przez pół roku spać, żeby wyspać się na zapas. Jak chcesz to spróbuj. Mi się nie chce.

W kolejnym odcinku – co mnie zaskoczyło na plus w zachowaniu otoczenia. Żeby nie było, że jestem taką negatywnie nastawioną zołzą 😉