Menu Zamknij

Angielska biblioteczka półtorarocznej Lilii

półka z kolorowymi książkami po angielsku

Pierwsza książka po angielsku pojawiła się w naszym domu jeszcze zanim Lilia skończyła pół roku, a czytaliśmy jej po angielsku od ok. 6-7 miesiąca życia. Francuski doszedł nieco później, koło 9 miesiąca. Po około roku obcowania z angielskim widać wspaniałe efekty. Kilka dni temu Lilia powiedziała pierwsze angielskie słowo – piłka! Nie powiedziała „ball”, a jedynie wymówiła pierwszy człon wyrazu, coś między „bo”, a „bu”. Teraz na piłkę na zmianę mówi „pi”, albo „bo”, co nas bardzo cieszy.

Ale do rzeczy, bo rozwoju językowemu córki chciałabym poświęcić osobny post. Dzisiaj będzie mowa o naszej biblioteczce. Od razu zaznaczam, że nie będę przedstawiać książek, które się nie sprawdziły, tylko te uwielbiane. Chciałabym, żeby to był spis tego co faktycznie podoba się półtorarocznemu dziecku. Ale wypunktuję wszystkie, które widać na zdjęciu biblioteczki.

  1. Totally awesome search and find (19.99zł)- jeszcze nie jest wśród ulubionych. Kupiłam ze względy na to, że często bawimy się w „Where is…”, „Where are…” i Lilia coraz chętniej pokazuje. Ciężko ją przekonać do nowych książek, więc na razie czeka na półce. Podoba mi się, że przedmioty do znalezienia są wyraźnie podpisane i nie ma tylu szczegółów, co w sławnych z mojego dzieciństwa grafikach „Gdzie jest Wally?” Akurat dla dwulatki.
  2. 4 książki z serii Peter Rabbit – „Tom Kitten”, „Peter Rabbit”, „Jemima Puddle-Duck”, „Mr. Jeremy Fisher”.
    Niestety Lilia nie lubi tej serii. Szkoda! Ale nie zawsze to, co podoba się mamie, zachwyca dziecko. Podejrzewam, że kolory są zbyt pastelowe, a obrazki za mało wyraźne…
  3. „Finding first words” oraz „Finding first animals” (19.99zł każda)- książki z ogromną ilością klapek. Mało zdań, dużo pojedynczych słów i frajdy z odkrywania. Lilia uwielbia czytać z kimś i oglądać sama.

4. Teczka z 4 książeczkami „Things that go!” (19.99zł):

  • My first train
  • My first digger
  • My first tractor
  • My first fire engine

… oraz książeczka na kółkach z tej samej serii – „My first truck” (16.99zł)

Książeczki można szybko przeczytać zarówno niecierpliwemu roczniakowi, jak i długo je omawiać z wnikliwym dwulatkiem. Dla dorosłego to drobiazg, ale maluszek jest zachwycony, gdy może nosić teczkę i układać w niej książki-pojazdy. Zaczynałyśmy od czytania (przed roczkiem), teraz staram się pokazywać różne szczegóły i zadawać pytania. Największy entuzjazm wobec tych książek Lilia wykazuje właśnie teraz, wcześniej, gdy miała około roku, często je zamykała i w ogóle nie chciała ich słuchać. Wtedy pożyczyłyśmy teczkę na kilka tygodni sąsiadowi z naszej klatki, kilka miesięcy starszemu Kubie, który podobno je uwielbiał (pozdrawiam jego mamę, Kasię!) Warte uwagi jest też to, że wszędzie, w każdej sytuacji występują osoby różnych płci i ras, żadnej stereotypizacji, nawet u strażaków, nawet na budowie! Najpierw trafiłam na książkę „My first truck” i urzekły mnie dwie rzeczy: ruchome kółka i kobieta za kierownicą na okładce. Super!

5. Eric Carle – „Brown Bear, Brown Bear, What do you see?” – to książka z Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu, wydanie dwujęzyczne. Jeszcze nie czytałyśmy, ale śmiem polecić, bo Lilii przypadły do gustu inne książki tego autora (czytane po polsku).

6. „Romeo i Julia” oraz „Alicja w Krainie Czarów” – kolejne dwie książki z Filii Dziecięcej Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu, także wydania dwujęzyczne. Z jakiegoś powodu nie mają tytułów po angielsku, ale w środku wszystko jest napisane w obu językach. Są to uproszczone wersje powieści. Bardzo uproszczone, bo pojawiają się 1-2 wyrazy na stronie.

7. „First 50 animals” (16.99zł)- kolejna książka z okienkami. Zwierząt może i jest 50, ale okienek niestety nieco mniej. Zaletą są z pewnością różnorodne zadania w książce (policz, kto wydaje taki dźwięk?, kto jest mały, kto duży? itd.) i zdjęcia zamiast ilustracji.

9. „Baby’s Touch and Feel Playtime”(16.99zł)- książka sensoryczna z okienkami i dziurami. Czyli „do miziania i odkrywania”. Bardzo przyjemna w odbiorze, zaciekawiła nie tylko moją córkę, ale jej starszą 2.5 letnią koleżankę Zuzę (pozdrawiam jej mamę, Darię, jeśli to czyta!)

10. „Goodnight farm” (ok. 20zł, nie pamiętam dokładnie)- książka sensoryczna z wierszykiem o sowie, która obserwuje zmierzch na farmie i zwierzęta szykujące się do snu, a nad ranem sama idzie spać. Krótka, ciepła i… miziasta. Lilia szczególnie polubiła kurczaczka. Największym hitem książka była u nas, kiedy mała miała około roku.

11. „Into the arctic” – słownik ilustrowany ze zwierzętami z Arktyki. Niektóre strony mają miejscami okienka z folią, co daje efekt 3D. Z jakiegoś powodu nie spodobała się Lilii (jeszcze) i czeka na swój moment.

12. „Noisy dinosaurs” i „Noisy jungle” (27.99zł każda). Kiedy przyniosłam do domu książkę o dinozaurach i włączyłam ich ryki, około roczna Lilia była bliska płaczu. Ale już przy drugim czy trzecim czytaniu przekonała się i polubiła książkę. Dlatego kiedy po jakimś czasie na półce w sklepie pojawiła się podobna książka o dżungli, nie wahałam się ani chwili. Oprócz dźwięków zwierząt, niekwestionowanym plusem są ciekawostki o zwierzętach i to, że przyciski są dodatkowo sensoryczne, pokryte różnymi ciekawymi fakturami, albo futerkiem. Wadą jest to, że przyciski są trudne do naciśnięcia i jeśli dziecko nie umie/nie lubi używać siły, będzie miało problem. Tak jest w naszym przypadku. Jednak czytamy zwykle razem, więc to nie stanowi problemu. PS. Kolega Lilii, Kuba, także docenił dinozaury i ma już własny egzemplarz!

13. „Goodnight, sleep tight” (12-16.99zł – zależnie od okazji, nasza jest z Allegro) to prosta książeczka z dziurkami, które pozwalają ujrzeć elementy narysowane na kolejnych stronach. Z tego powodu często pojawia się wyraz „Pekaboo!” Pożyczyłyśmy ją od wspomnianych już Kuby i jego mamy Kasi. Książeczka stała się tak ukochaną, że sprawiłyśmy sobie własny egzemplarz. Z jakiegoś powodu zapomniałam zrobić jej zdjęcia, co nadrobię, kiedy będzie lepsze światło, bo teraz jest wieczór. 😉

14. „Sweet dreams, Peter”, „P is for Peter”. Cóż, Peter Rabbit nie ma u nas szczęścia. Ryk, krzyk, trzask. Ani razu nie udało mi się zainteresować młodej czytelniczki.

15. „Mischievous Milo”, „Milo’s First Adventure” (większa książka – 16.99zł mniejsza książeczka była w zestawie z maskotką na rzep do przyczepienia na rękę i dwoma małymi książeczkami – będą trochę dalej – za bodajże 27.99) – jedne z pierwszych książek jakie miałyśmy po angielsku. Ta druga ma w środku pacynkę-kotka. Lilia już jako niespełna roczna dziewczynka była kotkiem oczarowana, może dlatego, że w domu też był od jej urodzenia czarny kotek. Kupienie kolejnej ksiązki z tej serii również było strzałem w dziesiątkę, bo polubiła bohatera. Poza tym dziury w książkach dla maluchów są zawsze na plus, można dotykać, porównywać strony, wkładać palce…

16. „Builder’s Tool Kit” oraz „Animal Rescue” (27.99zł każda) – to książki-układanki, których temat rozwinę w osobnym poście, który będzie dotyczył zabaw w językach obcych. Oba zestawy zawierają zestawy tekturowych narzędzi-puzzli, dwustronnie ilustrowanych, które świetnie sprawdzają się także podczas zabawy. Myślałam, że wieloelementowa układanka będzie za trudna, ale po kilku ułożeniach córka wiedziała już co i jak. Dlatego dokupiłam jeszcze jeden zestaw.

17. Małe książeczki do małej rączki! 2 książeczki o Milo, ze wspomnianego wcześniej zestawu oraz 6 książeczek z serii „First learning” (12-19.99, zależnie od okazji). Proste słowa, proste obrazki. W „First learning” jest też trochę fotografii, nieco mnie irytuje taki brak konsekwencji, ale córce książeczki bardzo się podobają. To właśnie przy jednej z tych książeczek zaczęła zaciskać piąstkę, słysząc „hand”, kiedy miała nieco ponad rok. Nauczył ją jej tata!

18. „Twinkle, twinkle and other PLAY ALONG nursery rhymes” – książka-pianinko z nutami i tekstami piosenek. W wolnej chwili sfotografuję także środek. Mała dostała ją mając trochę ponad 4 miesiące i początkowo stała wetknięta za materac w łóżeczku i służyła do grania nogami, bo rękami to słabo Lilii szło. Dziecko o charakterze HNB, które zajmuje się jedną rzeczą dłużej niż 5 minut w wieku 4 miesięcy? Błogosławieństwo. Teraz gramy normalnie rączkami – ona własne kompozycje, a ja gram i śpiewam piosenki z książeczki. Może wkrótce sama będzie grała – nutki na pięciolinii są oznaczone takimi kolorami jak klawisze.

Wszystkie prezentowane książki, prócz bibliotecznych, można znaleźć w TkMaxxie. Jednak jest dużo innych miejsc, gdzie można tanio upolować ciekawe książki w języku angielskim. Pisze o tym Elżbieta na blogu „Mam to na końcu języka”. Zapraszam do jej wpisu, który przeczytałam z wielkim zainteresowaniem – „Jak TANIO kupować DOBRE książki po angielsku? Gdzie upolować świetne okazje?”

To wszystko na dzisiaj. Być może kolejny wpis z nowościami pojawi się za pół roku, może trochę później – w końcu nie chodzi o ilość książek, a o to, w jaki sposób angażujemy dziecko, jak często czytamy. Często słyszę – „moje dziecko nie lubi książek”. Wydaje mi się, że nie ma dziecka, które by nie lubiło, ale po prostu nie każda książka jest dla każdego dziecka. Im bardziej książka przypomina zabawkę, tym bardziej jesteśmy wygrani. Dlatego dla tych najmłodszych czytelników przerost formy nad treścią jest wskazany i pożądany! A stopniowo będą się interesować coraz to mniej fikuśnymi, a bardziej treściwymi książkami. A zresztą – książki to też forma sztuki. Więc zawsze będę poszukiwać pięknych ilustracji, angażującej teści i ciekawej formy.

Linkujcie swoje obcojęzyczne biblioteczki, komentujcie, jeśli chcecie nam coś polecić, albo podzielić się ciekawymi przemyśleniami. A może coś z naszej kolekcji szczególnie Wam się spodobało? Jeśli jesteście z Torunia, możemy się spotkać i obejrzeć książki wspólnie. Bądźmy w kontakcie!

Polub mnie na Facebooku lub obserwuj na Instagramie, aby być informowanym o nowych postach!