Menu Zamknij

O tym jak daję się lubić, jak wychodzę przed szereg i jak stawiam granice.

Bywały lata, kiedy otaczał mnie wianuszek przyjaciół, ale i takie, kiedy się bałam zrobić krok i siedziałam sama w kącie. Doświadczyłam zarówno wykluczenia, jak i przewodzenia w grupie. Ostatnio wszystko układa się pomyślnie, czuję się dobrze i staram się rozsiewać wokół siebie pozytywną aurę. Latem przewinęło się przez mój i Olka dom mnóstwo osób. Spotkań było jeszcze więcej. Czuję, że wszystko co robię, w jakiś sposób do mnie wraca.

Pamiętam o fakcie, że przykład anegotyczny to żaden przykład. Jednak to nie są tylko i wyłącznie moje spostrzeżenia. Tak działają inni lubiani ludzie, których znam. Kiedy czuję się przy kimś dobrze, staram się zrozumieć dlaczego… i próbuję to zreplikować.

Nie zadaję sobie pytania czy jestem lubiana, tylko co lubię w innych?

Jeśli kogoś lubisz, to mu koniecznie powiedz. Tak dokładnie. Co i dlaczego. Czy ładnie się ubiera, czy ciekawie wypowiada. Czy może czujesz, że jest od Ciebie w jakiś sposób mądrzejrzy? Tak, powiedz mu to koniecznie, przecież się (paradoksalnie) nie wygłupisz. A może go nie wiesz, czy go lubisz, ale za coś go doceniasz. Też mu powiedz. Może się polubicie. Skutek uboczny. Bo serio, jak często zdarza się sytuacja typu:

– Świetnie dziś wyglądasz, to znaczy zawsze wyglądasz fajnie, ale dzisiaj wyjątkowo ciekawie dobrałaś kolory.

– A ty wyglądasz jak gówno!

albo

– Myślę, że twój pomysł na bloga jest naprawdę ciekawy, załóż fanpage i mi prześlij, dam ci lajka.

– Odczep się.

Ludzi na ogół pozytywnie reagują na… pozytywne bodźce. Zaczynają widzieć Ciebie w lepszym świetle. Ile razy w swojej głowie coś doceniasz i nie werbalizujesz? Czasem staje w gardle gula, czasem ktoś jest zaskoczony, dziwnie spojrzy. Ale za chwilę jego twarz rozjaśnia uśmiech. To jest tak dodatkowo dobry sposób na nowe znajomości. Docenianie u ludzi ciekawych umiejętności, niesamowitego gustu, czy nawet tego, że wychodzą na spacer z sympatycznie wyglądającym pieskiem.

Pomagam, ale mądrze. I stawiam granice.

POMAGAJ. Angażuj się społecznie, charytatywnie, albo chociaż pomóż czasem sąsiadowi przenieść ciężkie rzeczy. Pożycz węża (proszę bez zbędnych dywagacji), upiecz ciasto, zagadaj chociaż.

MĄDRZE. Jeśli już wybierasz sobie cel, którzy chcesz wspomóc, to sprawdź przedtem, czy warto – czy zbiórka jest zweryfikowana, czy inicjatywa jest słuszna, czy sąsiad twojego ciasta nie sprzedaje, tylko zjada.

STAWIAJ GRANICE. Pamiętaj o swoich najbliższych i przyjaciołach. Gdzieś w ogromie potrzeb innych ludzi dostrzeż też swoje własne. Nie bój się, że ktoś Cię znielubi, bo odmówisz mu jakiejś przysługi. Nie można kosztem innych pozbawiać siebie środków do życia oraz czasu na regenerację sił. Pamiętaj, że nie masz nic obowiązku oddawać za darmo. Ty rozporządzasz swoim czasem, pieniędzmi i stanem posiadania.

Jestem w takich świetnych dwóch ekipach „pomagaczy” na rzecz dzieci z rdzeniowym zanikiem mięśni. Obie dziewczynki, którym pomagam, zbierają po 9 milionów złotych na terapię genową, która zatrzyma postęp okrutnej choroby. Dla Celinki Andrzejewskiej z Szubina udzielam się głównie online, pomagając z social mediami i uczestnicząc w licytacjach, dla Darii Szepietowskiej z Gdańska działam głównie w terenie i przechowuję rzeczy na bazarki u siebie w domu. Kiedy powiem „wybaczcie, w ten weekend nie mam czasu”, albo „nie dam rady przyjechać”, czy „zajmę się tym za parę godzin/dni/tygodni” – nigdy nie słyszę złego słowa. Mam akurat szczęście, ale stawiałabym granice nawet, gdybym miała go nieco mniej.

fot. Zosia LS (kochaj.sie)

Nie czekam, aż ktoś coś zrobi. Organizuję, wymyślam i zapraszam.

Nie zastanawiaj się, kto coś w końcu zmieni, kto zorganizuje ci czas, kto coś ciekawego zaproponuje. Wymyśl coś swojego i wyjdź z inicjatywą wspólnego spędzenia czasu. Zaproś gdzieś kogoś. Tak po prostu. Nawet w biegu, spontanicznie. Albo wręcz przeciwnie – znajdź rozkład jazdy autobusów, ceny biletów w muzeum i obejrzyj menu pobliskiej restauracji. Zaplanowawszy wycieczkę na cały dzień – pytaj śmiało, kto ma na nią ochotę. Może ktoś też czeka…? Tak jak Ty do tej pory.

Zrobiłam coś takiego latem. Finalnie pojechała ze mną tylko jedna z wielu chętnych osób, ale i tak było świetnie. Razem z moim tatą odwiedziłyśmy Stajnię Fiord w Łapalicach, ja pojechałam w teren, a moja nowa znajoma (poznana na lokalnej grupie podróżniczej) odświeżyła sobie swoje umiejętności jeździeckie. Na koniec robiłyśmy sobie zdjęcia z alpakami, ze sobą nawzajem i z moim tatą, a także z jedną z instruktorek, która kiedyś była u nas w domu przy okazji pielgrzymki.

I jeszcze…

Jestem. Słucham. Staram się czasem milczeć. Pytam. Przyglądam się. Zauważam. Przyznaję się do niewiedzy. Nie zawsze chcę zająć stanowisko. Zastanawiam się. Szukam. Zmieniam zdanie. Dzielę się wiedzą i śmiesznymi obrazkami. Przepraszam. Nie narzucam się. Jestem szczera. Staram się nie nadużywać ironii.

Mogłabym wymieniać długo, ale wolę zamiast tego zapytać – co myślisz o tym wszystkim? Czy działa lub może zadziałać u Ciebie? Jakie masz doświadczenia i czego Cię nauczyły?