Menu Zamknij

10 rzeczy, których nauczyła mnie praca w obsłudze klienta sklepu internetowego z grami komputerowymi

źródło



W 2013 roku przepracowałam 5 miesięcy w firmie zajmującej się m.in. sprzedażą kluczy do gier. Była to moja pierwsza „poważna praca.” Wkrótce po jej zakończeniu machnęłam taki oto artykuł.

Oto niektóre z absurdalnych sytuacji, które nie są już w stanie mnie zdziwić. W zależności od humoru powodują jedynie szeroki uśmiech lub lekkie zdenerwowanie. 😀

1. To nic, że napisałeś długi i wyczerpujący opis produktu.

Jeśli jest opcja kontaktu z obsługą, ktoś na pewno się skontaktuje, żeby zapytać o to, co już zostało powiedziane.
Wniosek: Każdy potrzebuje kontaktu z żywym człowiekiem (w szczególności idiota)

2. Nazwij coś „preorder i napisz, że nie ma tam bonusów, które zwykle są w standardzie.

Patrz na piętrzące się zamówienia. Od momentu ukazania się produktu aż do dnia premiery zbieraj: najpierw pytania, czy są bonusy, później hejty, że ich nie ma.
Wniosek: ludzie są tak nieogarnięci, że wciśniesz im bullteriera jako kota rasy sfinks.

3. „Dzień dobry chciałem zapytać o… a nie, przepraszam, już znalazłem”

– konwersacje trwające w najlepszym wypadku 30 sekund, w najgorszym do kilkudziesięciu minut, czyli ludzie, którzy wszystko w sklepie/na stronie znajdą sami, ale muszą mieć stojącego nad nimi murzyna, który będzie im świecił pochodnią i chwalił „tak panie, ty być mądry klient”.
Wniosek: Ludziom milej się robi zakupy, gdy mogą z kimś porozmawiać, nie lubią być zostawieni samym sobie. Niektórzy nie zdają sobie nawet sprawy, że marnują Twój czas, chociaż potrafią wkurzyć do łez.

4. Bywa, że ktoś przyleci z reklamacją, chociaż nic nie kupił lub kupił to w innym sklepie.

Wniosek: Chce sprawdzić, ile wytrzymasz.

5. Jest jak najbardziej logiczne, że płacąc kartą prepaid typu Paysafecard, jedziesz ją kupić w momencie gdy dojdziesz do momentu, gdy musisz wklepać kod.

Później obowiązkowy bulwers – dlaczego sesja wygasła?!
Wniosek: Internetów się nie nauczysz, musisz je czuć.

6. Dla klienta jest oczywiste, że jeśli rozmawia z obsługą klienta na livechacie i musi iść na obiad/udawać przed rodzicami, że nie ma go na komputerze/iść pod prysznic, usłużny supporter na pewno na niego poczeka.

Wniosek: „Nasz klient, nasz pan” – tutaj nie ma żadnych granic.

7. Zawsze kiedyś musi paść pytanie, czy da się aktywować klucz Steam na Originie, a klucz uPlay na Steamie.

Wniosek: Nadzieja matką głupich, a czytanie zawsze jest za trudne.

8. „Chcę coś kupić, co mam zrobić?”

– czyli ludzie, którzy liczą na to, że pomożesz im zrobić wszystko, od początku, od założenia konta na portalu aż do kupienia produktu. Oni istnieją, naprawdę.
Wniosek: Niektórzy nie powinni wychodzić z lasu, bo bolą w społeczeństwo.

9. „Czy dostanę grę za darmo?”, „Niestety nie”

– a więc się obrażę i ocenię Cię jako złego supportera.
Wniosek: Przecież gry za darmo powinien dostawać KAŻDY, kto poprosi.

10. To zupełnie normalne, że w koncie nie podaje się prawdziwych danych osobowych…

…bo przecież każdy portal sprzedający gry oddaje informacje do CIA, FBI, NASA i ZUSu. Śmiesz prosić, żeby klient skorygował dane? Prędzej usunie konto!
Wniosek: Podawać prawdziwe dane ze względów bezpieczeństwa? Kpina.