Około roku 2006 lub 2007 napisałam taki krótki wiersz i zatytułowałam go „Zmarli”:
Kiedyś tak drogi czas miniony
To dziś już tylko gość nieproszony
Jacy byli zmarli bliscy?
Nikt nie wie. Milczą wszyscy
Rodzinne pamiątki rzadko są używane na co dzień. Boimy się je zniszczyć. Czasem boimy się ich nawet dotykać. Nierzadko wiążą się z nimi trudne wspomnienia, nawet jeśli bardzo kochaliśmy kogoś, do kogo należały cenne przedmioty. Spotkało mnie niesamowite szczęście i odziedziczyłam po mojej babci od strony mamy strój regionalny. Babcia Terenia zmarła 4 czerwca 2006 roku i musiało minąć prawie dziesięć lat, żebym wpadła na pomysł wyciągnięcia stroju z szafy i zrobienie sobie w nim serii zdjęć. Można je obejrzeć na moim Instagramie (ale trzeba mieć spore umiejętności cyfrowego archeologa) oraz tutaj.

/ fot. Aleksandra Lewczyńska (2016)
W roku 2016 pamięć o mojej babci została wskrzeszona. Każdy kto widział mnie na żywo, bądź oglądał zdjęcia, zachwycał się unikatowym strojem. Można w tym widzieć jakieś moje narcystyczne instagramowe pobudki, ale chodziło o coś dużo głębszego.
A oni, ukryci zazdrośnie przed światem
w najgłębszych zakamarkach
duszy, gdy patrzą przez burzowe
chmury, smutno im być niepotrzebnymi.
wracają z góry. /2008
Po prostu poczułam, że nie chcę, żeby ten strój wisiał w szafie. Że babcia by tego nie chciała. Kiedyś zaproponowała mi go jako przebranie na bal karnawałowy. Był ciężki, niewygodny, za duży. Byłam wtedy w podstawówce i uważałam, że to fatalny pomysł. Konkurs na najpiękniejsze przebranie wygrała któraś z moich koleżanek w komercyjnym przebraniu księżniczki. Byłam rozczarowana i przez dłuższy czas strój źle mi się kojarzył. A potem dorosłam i zobaczyłam go w nowym świetle – jako rarytas, arcydzieło, domowy eksponat.
fot. archiwum rodzinne, fot. Aleksandra Lewczyńska, fot. Patrycja Klóska (Labilny)
Wiem o nim niewiele, a chciałabym znaleźć odpowiedzi na kilka pytań. Kto go wykonał? Dlaczego od pasa w dół wygląda na strój opoczyński, a od pasa w górę – na łowicki? Udało mi się dotrzeć do informacji, że istniały dwa warianty podobnych strojów ludowych – lżejszy był noszony na co dzień, a cięższy w święta. Budowa i krój mojego wskazuje na wariant odświętny.

fot. archiwum rodzinne
Noszenie stroju i pozowanie w nim do sesji zdjęciowych stało się moim nowym rytuałem. Częścią moich genealogiczno-etnicznych poszukiwań. Prowadzę drzewo genealogiczne na portalu MyHeritage i staram się tym zainteresować różne osoby z mojej rodziny. W ostatnich tygodniach MyHeritage udostępniło opcję wyostrzania i kolorowania zdjęć. Efekty można zobaczyć powyżej.
W każdym razie, dzięki temu, że wyciągnęłam strój z szafy, moje poszukiwania zaczęły nabierać dla mnie również duchowego wymiaru. Wracam do korzeni, łączę się przodkami. Jestem anachronizmem w tym cyfrowym, pędzącym świecie. Jestem zagadką, quizem, sprawdzianem z wiedzy o kulturze. Ludzie przechodzą i pytają z jakiego regionu jest ten strój, pytają czy tańczę w zespole, czy jest w mieście jakaś impreza, komplementują, tytułują „waćpanną”. Pytają też z jakiej okazji, po co, dlaczego. Odpowiedź jest prosta – dlaczego nie?

W kolejnych dniach będę dodawała na mój Instagram oraz fanpage kolejne zdjęcia z najnowszej sesji. Zapraszam serdecznie do podróży w przeszłość. Będę snuła opowieści o dawnych czasach, otworzę się przed Wami i pokażę swoje wiersze oraz wspomnienia związane z babcią. No i oczywiście napiszę coś więcej o samym stroju. Przede mną podróż do Łowicza, gdzie mam nadzieję odwiedzić tamtejszy skansen i być może także muzeum. Możliwe, że pozwoli mi to rozwikłać kilka tajemnic.
Czy Wasze szafy skrywają jakieś rodzinne pamiątki? Jak celebrujecie fakt, że wpadły w Wasze ręce? Czy mają dla Was szczególne znaczenie, czy nigdy się nad tym nie zastanawialiście? Gdyby mogły opowiadać o przeszłości – jaką snułyby historię?