Menu Zamknij

Jak używać obrazków, żeby nikt nie płakał w poduszkę? Prawa autorskie & licencje w skrócie

Wśród mniej świadomych użytkowników Internetu można się spotkać z poglądem, że to, co już trafiło do sieci można bez ograniczeń kopiować, repostować, przerabiać (na przykład na memy). Jest to jednak założenie błędne, bowiem tylko treści objęte wolnymi licencjami oraz te należące do domeny publicznej można wykorzystywać do własnych celów.

Z twórczością wiąże się wiele emocji. Prawie każdy, kto tworzy, ma swoją wizję. Jednym wystarcza sama radość tworzenia, inni – znakomita większość – chcą być rozpoznawani, chwaleni, chcą jakoś zmienić świat. Ten obrazek, tekst, czy krótkie intro, które być może mamy ochotę użyć do własnych potrzeb – to może być czyjaś duma, wynik ciężkiej pracy. Tymczasem zwykłe dwa ruchy – kopiuj i wklej – mogą komuś wiele odbrać. Jak okazywać respekt innym twórcom? Zacznijmy od tego co najprostsze, czyli od wolnych licencji, później przejdziemy do Creative Commons, a na koniec porozmawiamy o sytuacjach, kiedy wszelkie prawa są zastrzeżone.

Aby licencja utworu mogła zostać uznana za wolną (innymi słowy – otwartą), powinna umożliwiać (oczywiście bezpłatnie) cztery kluczowe działania:

  • Ponowne wykorzystanie materiałów zawartych w utworze
  • Zmienianie, przekształcanie i adaptację do swoich celów i potrzeb (w tym również tłumaczenie na inny język)
  • Łączenie z innymi materiałami
  • Ponowne rozpowszechnianie

Domena publiczna & CC0

Największą swobodą można się cieszyć korzystając z treści znajdujących się w Domenie publicznej (DP).  Wolno z nich korzystać praktycznie bez ograniczeń, ponieważ prawa autorskie do nich wygasły, bądź nigdy nie były one takimi prawami objęte. Gwoli wyjaśnienia DP nie jest niestety żadnym konkretnym zbiorem utworów, dostępnym pod jednym adresem. Należy ją raczej traktować jako abstrakcyjny zbiór całej twórczości, która nie jest objęta prawami majątkowymi. Do Domeny publicznej zaliczają się także utwory objęte licencją Creative Commons Zero (CC0), pozwala ona bowiem na powielanie i modyfikowanie treści bez konieczności uznania autorstwa.

Inne otwarte licencje

Do otwartych należą także dwie z sześciu licencji Creative Commons – Creative Commons Uznanie Autorstwa (CC BY) oraz Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach (CC BY-SA). Różnią się one między sobą jednym szczegółem – jeśli w swoim utworze wykorzystasz materiały na licencji CC-BY-SA, masz obowiązek opatrzyć go tą samą licencją, natomiast przy CC-BY nie masz takiego obowiązku. Jednak zarówno CC-BY, jak i CC-BY-SA wymagają podania autora oryginalnej publikacji.

Najstarsza wolna licencja to GNU FDL ( GNU Free Documentation License) (GNU FDL). Służy głównie do oznaczania oprogramowania, a także utworów, których głównym celem jest instruowanie bądź informowanie. Ma zbliżone warunki do CC-BY-SA , a jej czołowym użytkownikiem jest Wikipedia.

Licencja Free Art Licence rządzi się zasadami podobnymi do GNU FDL, z tym że nie posiada warunku dodawania do utworu pełnego tekstu licencji.

Jak prawidłowo podpisać licencję, autora i wszystko, co trzeba?

Wszystkie utwory należące do Domeny publicznej lub oznaczone CC0 mogą być dowolnie kopiowane, powielane, przedrukowywane, modyfikowane, łączone, dodawane jako ilustracje do postów, czy (jeśli to teksty) wrzucane na własne grafiki (lub grafiki objęte wolnymi licencjami). Nie trzeba się przejmować podpisywaniem autora, czy podawaniem źródła – i to jest najfajniejsze. Jeśli masz mało czasu i nie chcesz się zagłębiać w szczegóły, zaprzyjaźnij się z portalami oferujące treści należące do Domeny publicznej! W przypadku Creative Commons – jest konkretny wzór – i o tym piszę niżej. Free Art License nie jest zbyt popularną licencją, natomiast GNU FDL dotyczy, jak wspomniałam wyżej, głównie oprogramowania, więc pozwolę je sobie pominąć w tym tekście.

Skąd brać naprawdę darmowe i bezproblemowe obrazki (& more)

O tym w kolejnych postach. Ale – że zapewne jesteś tu po info o obrazkach – podaję przykłady: Pexels. Oraz Unsplash i Pixabay – chociaż twórcy tych portali nie życzą sobie, żeby ich zdjęcia i obrazy były kopiowane na inne portale stockowe czy sprzedawane bez motyfikacji. Pixabay dodatkowo ostrzega przed przedstawianiem w złym świetle znanych osób i marek.

Można też wykorzystać wyszukiwarkę utworów creative commons (umożliwia poszukiwanie obrazków, muzyki i video) i po wstępnym wyszukiwaniu zaznaczyć w menu po lewej CC0 oraz Public Domain Mark.

Creative Commons – uwaga na niuanse

Licencji CC jest kilka rodzajów. By się w nich zorientować, wystarczy odrobina dobrej woli. Jednak trzeba być uważnym – niektóre pozwalają na wykorzystanie komercyjne – inne nie. Z jednego utworu masz prawo zrobić remix, czy kolaż, a w innym wypadku będzie to faux pas. Creative Commons Creative Commons nierówne – i nie należy ich pochopnie wrzucać do jednego worka. Jest to więc materiał na osobny post.

Wszystkie licencje z szeregu Creative Commons (poza CC0) mają konkretny wzór, wg którego należy podpisywać utwory. Oto przykład:

Zdjęcie „LEGO Pokemon Detective Pikachu 名偵探皮卡丘” autorstwa alanboar jest na licencji CC BY-NC-SA 2.0

Podpis można umieścić bezpośrednio pod utworem, albo na końcu tekstu, w którym się pojawia. Co do tego nie ma szczególnych wytycznych – chodzi o to, by być fair. W przypadku Instagrama i Facebooka podawanie tych wszystkich szczegółów może okazać się problematyczne – linki do źródeł (niewymagane) oraz licencji lub jej pełna treść (konieczne!) nie będą ładnie wyglądały w treści postów. Jednak jeśli chce się uniknąć problemów – trzeba się postarać. Albo – opierać się na twórczości własnej i domenie publicznej. Czasem proste ścieżki są najlepsze.

Dzięki wyszukiwarce obrazków na licencjach Creative Commons, można nie tylko znaleźć obrazki o odpowiadającej nam licencji, ale także skopiować wymagany tekst licencji wraz z linkami na swoją stronę.

A jeśli nie ma informacji o licencji?

Jeśli tekst, obrazek, utwór muzyczny czy video, nie ma informacji o licencji… to obowiązuje zasada „wszelkie prawa zastrzeżone”. Domyślnie. Nie masz prawa skopiować, ponownie wykorzystać w innym miejscu, a tym bardziej przekształcać obrazka. Zaleca się kontakt z autorem, jeśli planujesz jedno z powyższych. Nawet niewinny kolaż będzie tutaj bardzo złym pomysłem.

Na Instagramie i Facebooku dobrze widziane jest udostępnianie, a bardzo źle kopiowanie (nawet jeśli podpisujemy źródło i linkujemy profil autora). Mało kto wybierze się do niego, żeby zobaczyć co słychać. Lajki i zasięgi – to wszystko zostanie u Ciebie. Czy to fair? Nieszczególnie. On się wysilił, ty skopiowałeś i zbierasz laury. Nawet jeśli wziąłeś tylko obrazek, a dopisałeś własny tekst – stworzyłeś w ten sposób utwór zależny, a nie miałeś prawa.

No to do mety…

Podsumowując, przed skorzystaniem z jakiegokolwiek źródła w sieci, należy się upewnić, na jakiej licencji jest ono udostępniane. Należy pamiętać również o prawie cytatu – możemy w swoich pracach przytaczać fragmenty innych dzieł (także tych objętych prawami autorskimi), jeśli zabiegi te są uzasadnione celami takimi jak na przykład wyjaśnianie, polemika, czy analiza. Można również wstrzymać się od kopiowania treści, podając jedynie odnośnik do źródła.

Demotywatory, Kwejk, Besty, Pinterest, a tym bardziej Google czy Google Grafika – to nie są źródła! Bądźmy w swoich działaniach uważni – szukajmy, skąd tak naprawdę biorą się utwory. Szanujmy twórców, szczególnie jeśli sami nimi jesteśmy lub aspirujemy, by nimi zostać. Zostałam kiedyś viralowym memem – było mi raczej przykro. Ok, nie raczej przykro – płakałam, źle spałam, czułam niemoc. Nikt nie odwiedzał mojego małego bloga i nie czytał mojej historii z dzieciństwa. Wszyscy wymieniali się własnymi i nie mieli pojęcia o mnie. Czułam się okropnie. Mem wielokrotnie zataczał kręgi i wyrastał jak grzyby po deszczu w nowych miejscach. Informowali mnie o nim znajomi. Prawo pozwoliło mi na domaganie się usuwania tego mema ze wszystkich portali, gdzie był publikowany, a ja korzystam ze swoich praw. W którymś momencie poddałam się i przestałam wnioskować o jego usuwanie. Niektórzy mowią „jesteś sławna, hehe”, czasem poznaję kogoś nowego i nawet tego mema kojarzy. Ale nie oszukujmy się, byłam w tej historii anonimowa. Nie o takiej sławie marzą twórcy. Chyba że ci, którzy od początku wrzucają swoje utwory pod licencją CC0. 😉

Chociaż w dobie Internetu większość przypadków nieautoryzowanego użycia utworów objętych prawem majątkowym pozostaje bezkarna, warto nauczyć się prawidłowo korzystać z różnych źródeł. Przestrzeganie praw autorskich świadczy o naszej kulturze. Jesteśmy w sieci coraz mniej anonimowi, więc każdemu powinno zależeć na budowie swojego wizerunku. Może się też zdarzyć, że jakiś wyjątkowo nieubłagany twórca wytoczy nam proces w sądzie. Dlatego, błagam (nieubłagany twórca błagać nie będzie), potraktujmy to wszystko serio. I gwarantuję, że zmiana przyzwyczajeń jest trudna tylko na początku. Potem już z górki! Może dzięki częstszemu kontaktowi z twórcami poznasz nowych ludzi? A jeśli postanowisz udać się do krainy domeny publicznej i CC0 zobaczysz, że jest ona ogromna i stanowi raj każego introwertyka.

Ten post powstał dzięki wiedzy nabytej podczas studiów licencjackich z architektury informacji. Studia polecam każdemu aspirującemu twórcy i każdej aspirującej twórczyni. Tematy licencji i praw autorskich są wpisane w przedmiot otwarte zasoby edukacyjne, który dla mojego roku prowadziła dr hab. Małgorzata Fedorowicz-Kruszewska prof. UMK. Dziękuję! <3

The end!

Aha, i będę wdzięczna za pytania dotyczące praw autorskich, licencji – wszystko co przychodzi Ci do głow po przeczytaniu tego tekstu. Będzie to dla mnie wskazówka, w kwestii tego, co poprawić i o czym jeszcze powinnam napisać.