Follow my blog with Bloglovin … i nie ma jej już z nami prawie 10 lat. To wystarczająco dużo czasu, żeby przestać się smucić na myśl o niej, a zacząć uśmiechać. Oprócz wielu radosnych i miłych wspomnień, zdjęć i życiowych lekcji, zostawiła mi po sobie swój strój ludowy, który wisiał w szafie nieużywany, w pokrowcu, gotowy by go jeszcze kiedyś ktoś go założył.
Zachodziłam w głowę, czy jest to strój z Mazowsza, czy łowicki, po sprawdzeniu u źródła (album rodzinny u dziadka) okazało się, że jest to strój opoczyński.
Buszując po internecie znalazłam stronę hecakieca.pl, na której można zagrać w „ubieranki” – z tym że nie ubieramy rysunkowych modelek, a zwyczaje panie i panów „w stroje ludowe z siedmiu części historycznego Mazowsza: okolic Sannik, Łowicza, Opoczna, Wilanowa, Kołbieli oraz Kurpi Puszczy Zielonej i Kurpi Puszczy Białej” (cytat ze strony).
Ze strony strojeludowe.net dowiedziałam się natomiast, dlaczego mój strój różni się od tych, które widziałam z internecie. Właściwie, to wychodzi na to, że nie ma dwóch takich samych strojów, bo po pierwsze – były (i są) ręcznie robione, po drugie, co jakiś czas zmieniały się trendy, po trzecie – jeśli chodzi o stroje opoczyńskie panowała duża dowolność w sprawie kolorów kiecki.
Tyle teorii – spójrzcie na moją babcię Teresę!